21.02.2012

№ 5. Pomoc

W dniu, w którym dowiedzieliście się, że będziecie mieli dziecko, podjęliście się misji w pełnym wymiarze godzin. Kontrakt opiewa na minimum osiemnaście lat aktywnej służby, po czym zostaniecie przeniesieni do rezerwy i od czasu do czasu będziecie powoływani do różnych okazjonalnych zadań. Tak autorzy książki Sztuka okazywania miłości dzieciom (wspomnianej tutaj) określają okazywanie pomocy dzieciom. Brzmi zachęcająco? Raczej nie :) No cóż, praktyczna pomoc jest, zdaniem autorów, dość wymagającym językiem miłości, zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym. Proces niesienia pomocy dzieciom polega bowiem początkowo na wyręczaniu dziecka w wykonywaniu różnych czynności, a w późniejszym okresie na nauce samodzielności i okazywaniu pomocy innym. Zwłaszcza nauka samodzielności u dzieci wymaga od rodziców wiele cierpliwości – często brakuje jej nam i wolimy zrobić coś szybko i sprawnie za dziecko, niż poświęcić czas na jego mniej lub bardziej udane próby w tym zakresie. To co dobre dla nas nie jest w tym przypadku równie dobre dla naszego dziecka. Ono potrzebuje czasu na naukę samodzielności oraz pomocy w postaci zachęty i wsparcia ze strony rodziców. Nie opanuje tej trudnej sztuki, zarówno, jeśli wsparcia będzie zbyt mało jak i zbyt dużo. Nadopiekuńczy rodzice, którzy w trosce o swoje dzieci chcą przeżyć życie za nie, wyrządzają podobną krzywdę, jak rodzice, których pomocy dzieci nie odczuwają. Mamusie, które własnoręcznie karmią przedszkolaków w obawie, żeby nie pobrudziły nowego sweterka, czy tatusiowie, którzy noszą dzieciom tornistry do szkoły, żeby je trochę odciążyć nie należą chyba do rzadkości. Ja sama często łapię się na tym, że wyręczam moje dziecko w czynnościach, które spokojnie mogłoby samo wykonać, albo nie pozwalam mu na coś w obawie, że zrobi sobie krzywdę, choć zagrożenie jest niewielkie. Dlatego od jakiegoś czasu powtarzam sobie jak mantrę stwierdzenie, że najlepsza pomoc to nie przeszkadzać i interweniuję dopiero wtedy, kiedy faktycznie jest to konieczne. Wolę zachęcać synka do samodzielności i uczyć, niż robić coś za niego. Należy też pamiętać, że pomoc jest codziennym, wręcz rutynowym sposobem okazywania miłości, dlatego warto czasami się upewnić, czy to, co robimy rzeczywiście komunikuje dziecku miłość. Zmęczenie i frustracja monotonią i rutyną w opiece nad dzieckiem może sprawić, że okazywanie pomocy zaczniemy postrzegać jako obowiązek czy konieczność, a nie odruch wynikający z naszej nieprzymuszonej woli czy chęci. Nie bójmy się wtedy prosić o pomoc naszych bliskich czy przyjaciół – pozwoli nam to naładować baterie na zapas, a dla naszych dzieci będzie dobrym doświadczeniem niesienia pomocy innym.



1 komentarz:

  1. Myślę o tym trochę inaczej. Odkąd Zo pojawiła się na świecie mam mieć w pogotowiu czas i kreatywność. Jak długo? Tak długo aż Zo powie" basta! I na pewno stanie się to przed 18-stką.

    OdpowiedzUsuń