11.02.2012

№ 2. Afirmacja

Lubicie pochwały? Ja lubię, i to bardzo. Nie, żebym była naturą narcystyczną albo skrajnie egocentryczną, ale nic nie działa na mnie równie motywująco, co słowa uznania z ust osób, na których mi zależy. Mój mąż czasami to wykorzystuje, podpuszczając mnie prośbami w stylu: kochanie, czy mogłabyś to zrobić? nikomu nie wychodzi to tak dobrze, jak tobie. Akurat! ;) czasami udaję, że daję się na to nabrać, a czasami, z uśmiechem satysfakcji na ustach, ripostuję: ćwicz, kochany, ćwicz, żeby mi dorównać. Ot, takie tam małżeńskie przekomarzania. Ale skoro pochwały działają na dorosłych, to znaczy, że działają również na dzieci. I bardzo dobrze, bo jeśli wierzyć autorom Sztuki okazywania miłości dzieciom (wspomnianej tutaj) dziecko, które często słyszy słowa aprobaty, będzie czerpać z tego korzyści przez całe życie. Oczywiście wtedy, gdy pochwały będą tym, czym być powinny, czyli aprobatą dla zachowań, postaw czy osiągnięć dziecka, a nie tylko pocieszeniem czy pochlebstwem. Dzieci wiedzą, kiedy zasłużyły na pochwałę, a kiedy chwalimy je dla otarcia łez czy w celu zyskania ich przychylności. Podobnie, jak okazywaniu uczuć, pochwałom nie powinny towarzyszyć żadne warunki (choć każdemu rodzicowi zdarzyło się chyba  wypowiedzieć zdanie typu: kocham cię, ale teraz posłuchaj mnie uważnie...). Miłość polega bowiem na wyrażaniu uznania dla samej osoby dziecka i cech jego osobowości, zaś pochwały dotyczą działań, nad którymi dziecko sprawuje przynajmniej częściową kontrolę. Ważną metodą wychowawczą jest również zachęcanie dziecka do podejmowania określonych działań. Pomaga to w zrozumieniu, które zachowania uznajemy za pożądane i dodaje maluchowi odwagi w podejmowaniu nowych wyzwań. Osobiście uważam, że pakiet składający się z pochwał, słów uznania, zachęt i wskazówek powinien znaleźć się na wyposażeniu każdego przychodzącego na świat dziecka. A co często dostaje taki maluch w zamian? Krzyk, negatywne uwagi, nakazy i zakazy. O ile nakazy i zakazy są w pewnym stopniu konieczne dla właściwego ukierunkowania dziecka, o tyle krzyk i negatywne uwagi już nie. Z własnego doświadczenia wiem, że jedyny krzyk, który na mnie działa to ten:

Edvard Munch  Krzyk  1893



Żaden inny do mnie nie przemawia. Dosłownie. Nie docierają do mnie słowa wypowiedziane podniesionym głosem. Niestety dzieci nie są równie głuche na krzyk. Raniące słowa, wypowiedziane w chwili frustracji zapadają im głęboko w pamięć i mogą zachwiać ich samooceną  i wiarą we własne możliwości. Warto w tej sytuacji przeprosić swoje dziecko i zapewnić, że nadal jest przez nas kochane. Nie zatrze to wypowiedzianych słów, ale pomoże zmniejszyć ich destrukcyjny wpływ. I niewątpliwie wpłynie na poprawę samopoczucia – nie tylko dziecka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz